poniedziałek, 22 lipca 2013

pesto pistacjowe

ja do mojej elki: jak filip nocował u chłopaków, to co robiłaś?
moja elka: no, poszłam na jam session, wróciłam o drugiej:)
heh, po kimś musiałam odziedziczyć to szwendactwo. 
ale w piątek nie szwendałam się za długo. trzy piwa i ululana byłam ładnie, co przyspieszyło powrót do domu i dzięki czemu w sobotę wstałam całkiem przyzwoicie. po dwóch miesiącach odebrałam z naprawy blender i zrobiłam szybkie pesto z pistacji. potem obrałam kilogram ekologicznych czerwonych porzeczek kupionych od babuleńki na rynku i zrobiłam pięć słoików dżemu porzeczkowego. (bo truskawkowy dawno zjedzony, a czereśniowego został jeden słoik). wieczorem wsiadłam do pks-u nowa sól. było ciemno jak w dupie, a kierowca słuchał disco polo. a prawie już zapomniałam, że jest coś takiego jak disco polo... 

szybkie pesto pistacjowe
10 dkg pistacji
solidna garść świeżej bazylii (w sumie im więcej, tym lepiej)
2-3 ząbki czosnku (zawsze daję jak najwięcej)
dwie łyżki oliwy z oliwek
kilka pomidorków koktajlowych lub 2 zwykłe pokrojone w ćwiartki
sól, pieprz
(składniki na porcje dla dwóch osób)
wszystko miksujemy w blenderze. mieszamy z ugotowanym al dente makaronem i voila! może nie wygląda jakoś specjalnie, ale w smaku jest przeboskie. zamiast pistacji można dać migdały. smacznego!




a w nowej soli zrobiliśmy sobie niedziellę na działce. smażyliśmy kiełbasy na ognisku. walczyliśmy z komarami, które cięły jak oszalałe. babcia elka kosiła trawniki, filip bawił się w ganianego z miłą młodą sąsiadką, mamon opalał brzuch... popijaliśmy czerwoną oranżadę z biedronki i jedliśmy marshmallows, których nie zdążyliśmy upiec (zresztą jak można jeść pieczone marshmallows?!)... ja bardzo poproszę taką działkę w poznaniu. bez komarów oczywiście;)



4 komentarze:

  1. ale brzuch :)))
    pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
  2. zrobiłam, wpisuje do domowego menu, szybko, pysznie, jak lubię, mniam!
    hd

    OdpowiedzUsuń