czwartek, 3 czerwca 2010

poranek

ponieważ dziecko spało w szkole, a ja w tym czasie w towarzystwie innych spuszczonych z kindersmyczy matek wstawiłam się podwójną caipirinhą, a po powrocie ciemną nocką usnęłam jak niemowlę, nie usłyszałam budzika o poranku... miałam dwadzieścia minut do rozpoczęcia robo, czyli byłam już mega spóźniona (bo jak tu z łóżka powstać i ogarnąć się w takim czasie??). głowa bolała (dziewczyny, pijemy caipirinhę, bo po niej głowa nie boli:)). nie było ani marca, ani czasu na kawę, o śniadaniu nie wspominając. spiąwszy jednak leniwe pośladki, dokonałam niemożliwego, co tylko dowodzi, że zwykle niepotrzebnie kupę czasu marnuję przed lustrem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz