niedziela, 14 października 2012

jeden dzień

mieliśmy jechać na obiad do greka, ale ponieważ w telewizji była akurat promocja i z tej okazji włączyli nam canal plus, na którym o piętnastej leciał jeden dzień (w kinie spłakałam się jak bóbr!), gotowałam w domu. tarta ze świeżym szpinakiem podsmażonym na maśle (bez czosnku. czosnek spaliłam, bo akurat zadzwoniła moja elka), gorgonzolą i mozarellą. postanowiłam, że już nigdy nie zjem tarty, ale ponieważ najwyraźniej jestem w stanie wytrzymać bez niej najwyżej dwa tygodnie, zjadłam. w marvicie (pierwsze foto) też wyśmienita!
a ponieważ dawno nie byłam na zakupach, musiałam na nie pojechać, jak tylko szlag trafił bojler. w takich sytuacjach kobiecie nie pozostaje nic innego, jak kupić sobie naprawdę piękne szpilki w kolorze indygo. idealnie pasują do mojej niebieskiej walizki. ale kompletnie nie mam pomysłu, gdzie je założę. no bo przecież chyba nie na dworzec... 


4 komentarze:

  1. Śniła mi się tarta... w autobusie! :) i teraz to mnie dobiłaś, ech.
    Dobranoc z mglistego Gdańska.

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa! zapomniałam napisać o liroyu!! może jutro. śniła mi się ciąża. wczoraj. zdecydowanie za dużo przebywam z ciężarówkami;) dobranocka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawilam komentarz na Facebook'u, a tu dopisze, ze znow czytam Twoj blog w porze sniadania i juz chce mi sie jakies tarty. Milego dnia!
    (AnnaBarbara)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję:) za wszystkie miłe komentarze też! miłego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń