niedziela, 30 grudnia 2012

wyprz

w sobotę biegałam. o, jak ja biegałam! spociłam się, dostałam zadyszki i prawie skręciłam sobie kostkę w przymierzalni w zarze... więcej nie pamiętam. uciekałam z browaru, modląc się, żeby przypadkiem gdzieś jeszcze nie wbiec. w końcu kupiłam już portfel, komin, rękawiczki, dżinsówkę, spodnie, szalik dla filipa, dwa kieliszki do jajek i deskę w duce... tym samym zrekompensowawszy sobie ten biovital pod choinką (?!). ale coś mi się w głowę chyba stało od tego biegania, bo po powrocie najbardziej cieszyła mnie deska. mimo że nie była nawet z przeceny.

nie wiem, ile wydałam... ale domyślam się, ile mogłam zaoszczędzić;)


2 komentarze:

  1. Uśmiałam się... Ja też dzwonię do bratowej z pytaniem gdzie jest- ona że w Częstochowie w Galerii Jurajskiej i modli się żeby jej pieniędzy wystarczyło!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha, niezłe. a to dopiero początek wyprzedaży!

    OdpowiedzUsuń