poniedziałek, 28 kwietnia 2014

spring break

wszystko się kiedyś kończy. impreza w dragonie, dofinansowanie na solanina, nawet papier toaletowy velvet najdłuższy, który podobno nigdy się nie kończy, też się cholera kończy... i spring break niestety. trzy dni koncertów, pięćdziesiąt zespołów, sześć miejscówek (od meska zaczynając, na zamku kończąc)... brakowało takiego festiwalu w poznaniu. takiego, na którym w kisielicach na weeping birds spotyka się petera j. bircha, na baschu muzyka rebeki, na występie klavesa wokalistę bascha, na patrick the pan frontmena kumka olik, a na fair weatther friends stoi obok tomka makowieckiego (ha!). takiego, na którym znane nazwiska mieszają się z nieznanymi, tego krążenia między knajpami (chociaż czasami taki żal, że jednak za daleko i nie uda się zdążyć: wild books, magnificient muttley), atmosfery, muzyki, która jeszcze w głowie gra. kilka kawałków dla was... 



baasch




patrick the pan
fair weather friends
klaves







xxanaxx + makowiecki
kamp!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz