wtorek, 29 kwietnia 2014

panie rojku...

o tym, że jest dobry, wiedziałam od dawna, już kiedy słuchałam piosenek myslovitz w szkolnym radiowęźle. i potem w dziewięćdziesiątym szóstym (nie mam takiej pamięci, sprawdziłam w wikipedii) przekonałam się o tym na wodstoockowym koncercie w żarach. wiedziałam, że jest dobry, gdy po latach wziął się za offa i gdy korekciłam ostatnią książeczkę, w której wspominał poprzednie edycje festiwalu. i wtedy, gdy zobaczyłam go na samym offie: wychodził z piwem ze strefy gastro (a było to zabronione) i nierozpoznany przez ochroniarza (!?) został cofnięty, na co bez słowa, nie przyznawszy się, że przecież jest człowiekiem, który wymyślił ten festiwal, odwrócił się i grzecznie dostosował (ale w końcu sam ustalał też zasady).
zaś na spring breaku w piątek przeszedł samego siebie. skromny, profesjonalny, wykonujący głównie piosenki z nowej płyty, która jest tak różna od wcześniejszych płyt, a jednak tak bardzo jego, tak mocna i wyrazista, z naprawdę świetnymi tekstami. do tego sala w zamku, wszystko dopięte na ostatni guzik. znakomity koncert, jeden z lepszych, jakie ostatnio widziałam, a trochę ich widziałam;)
więc tak, muszę to powiedzieć: panie rojku, kocham pana! (moje serce jest pojemne i - żeby nie było - nadal jest w nim miejsce dla cave'a, mazolewskiego i hardy'ego (sorry j.;)).

fan spod sceny: rojas, czadu!!
dobrze - powiedział ze spokojem rojek, a potem dał czadu.






trzymam dystans i nie ma mnie. trzymam dystans i boję się. no trzymam dystans. to, co będzie, powiem wprost. chcę i nie chcę, no i co. już chyba wszystko, a może nic. jestem głupi, miło mi. (artur rojek, to, co będzie)






 wizytówka festiwalu;) (off 2013)

dowód na to, że rojek nie tylko ustala zasady, ale i ich przestrzega, szacunek! (off 2012)


2 komentarze: