poniedziałek, 7 kwietnia 2014

żółte wsparcie

to był ciężki tydzień, który zaczął się pisaniem referatu o pustynnieniu. (ostatecznie nie ja go pisałam, ale zmuszona byłam obejrzeć film, w którym pewien zimbabwejski profesor opowiadał, że tereny zagrożone suszą może uratować jedynie planowany wypas bydła. wow). zaraz potem nastąpił zmasowany atak kanarów w mpk, co przyspieszyło przesiadkę mamona na rączego motobecana. w pracy też groźnie. określenie ten sam typ szajby przebiła w tym tygodniu mocna deklaracja: ja nie będę autoryzował je*niętych pomysłów klienta. w międzyczasie zrobiłam sobie nowe paznokcie, a wcześniej zakupy w tesco, gdzie głos z radiowęzła wzywał: żółte wsparcie proszone jest na linię kas. a na koniec zorientowałam się, że samą siebie oszukałabym na kasę, bo czegoś tam nie dopisałam w picie. na szczęście przytomnie, miesiąc po wypełnieniu, ale wciąż przed dostarczeniem do urzędu, sprawdziłam go jeszcze raz. weekend w tym tygodniu naprawdę spadł nam jak z nieba, choć, jak się za chwilę miało okazać, znowu lekko wymknął się spod kontroli...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz