poniedziałek, 28 lutego 2011

gwiazda tańcząca na lodzie

może i mamon wrócił wczoraj trochę później (gdyż z koleżankami przy alkoholu i niemiłosiernie słodkich deserach w kamei omawiał istotne kwestie damsko-męskie). może i trochę się nie wyspał. ale na lodowisko trzeci raz w życiu wyszedł. w swoim trzyletnim sztucznym futerku. a szło mu tak, że... gwiazda tańcząca na lodzie normalnie;)
prosto z lodu poszliśmy na jedzenie. spotkawszy po drodze kuzyna szczypiornistę młodszego chwalącego belgijskie frytki. my zjedliśmy makaron z bolońskim. i tym sposobem to, co na lodzie zrzuciłam, znowu poszło mi w uda. damn it. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz