w sobotę wieczorem dwie urodziwe turystki wybrały się do klubu. najpierw błądziły. potem błądziły w deszczu (który zniszczył im perfekcyjnie zrobione makijaże i równie dobre fryzury). a w końcu walczyły z ochroną, żeby wpuściła je do środka. ale ponieważ na liście vipów stało czarno na białym: alina+andrzej, a judyta andrzejem nie była, nieźle się natrudziły, zanim umięśnieni panowie przyznali, że zaszła fatalna pomyłka.
ale wszystkie te upokorzenia zostały wynagrodzone. bo potem królował już tylko rock and roll, rockabilly i frywolna burleska...
judyta: w życiu nie widziałam tylu pijanych elvisów!;)
grał pavulon twist (lewka rulez!) i lou cifer and the hellions...
ja (podrygując): chyba słucham za dużo smutnej muzyki;)a jak na imprezie z klimatem zniechęcić fajnego faceta (który czaruje dziewczynę z megapudlem na głowie - bo tak mniej więcej wyglądała moja fryzura po deszczu)...
d.: (...) no, i poszłem...
ja: poszłem??? nawet moje dziecko wie, że poszedłem;)
judyta: no i wystraszyła chłopaka - takie rzeczy to się mówi po ślubie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz