niedziela, 19 lutego 2012

mac gyver

dojechawszy:) ale nie bylo lekko. dwie godziny stalismy na poboczu, co mamona, ktory dwa wieczory z rzedu pil (i o ile wieczor pierwszy z paula w leniwcu byl jeszcze spokojny, to drugi z lewka i jerzym w grawitacji, klapsie i hustawce, do ktorej, nie wiedziec czemu, wchodzilismy na haslo "mieso", odbil sie nazajutrz dotkliwym bolem glowy), prawie zabilo. na szczescie pan kierowca wydobyl w koncu narzedzia.
jeden z pasazerow dzwoni do znajomego: juz myslalem, ze nie dojedziemy, ale mac gyver naprawil nam autobus:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz