wtorek, 8 lipca 2014

open'er to nie off

po powrocie z open'era mogę powiedzieć jedno: działo się, ale open'er to, mili państwo, niestety nie jest off. za duży, za drogi i nie ma takiej zajebistej festiwalowej książeczki z jeszcze lepszą korektą! no i, ja cież pierdzielę, nie można wnieść aparatu (wtf?!). w ogóle niewiele można wnieść. (na szczęście offa na komary zawsze można schować pod płotem, a mili panowie zza bramki przymykają oko na ładowarki do telefonów, nawet jeśli panie kategorycznie każą je odnieść do depozytu;))
no ale żeby nie było, ma też on swoje uroki. więcej znajomych można spotkać, więcej pobiegać, zażyć nadmorskiego słońca oraz nadmorskiej bryzy, obejrzeć dziady (no bo jakoś w poznaniu nie było po drodze do nowego, heh. a szkoda, bo powzdychałoby się do gustawa razy dwa!), no i oczywiście muzycznie się dopieścić. z tym dopieszczaniem to też ciekawa sprawa, bo okazuje się, że czasami ci, których byłam pewna, zawodzili, a ci, na których szłam, bo akurat wszyscy szli, byli zjawiskowi. ot, życie.

i tak w skrócie wielkim: rozczarowania: the black keys (dziwnie długie przerwy między utworami, słaby kontakt z publiką i jakoś tak bez powera, może końcówka trochę lepsza, ale ogólnie wielka szkoda!). artur rojek (chyba przeczuwał, że coś jest nie tak z nagłośnieniem, bo po pierwszym kawałku powiedział: mam nadzieję, że wszystko dobrze słychać. ale niestety nie było dobrze. byłam szczęśliwa, że pierwszy raz widziałam go na spring breaku, bo tam wszystko było idealnie). the dumplings (bo nie zagrali). 
o zachwytach będzie następnym razem, bo znowu mam pakowanie. dzwoni bratowa: ile bierzesz ciuchów? chyba nie musimy się ograniczać, jak jedziemy autem?;)
na szczęście nie musimy się ograniczać;) nie musimy też prasować. w zasadzie nie muszę się nawet pakować, bo, tak jak przewidziałam, kiecki leżą w walizce nieruszone.















2 komentarze:

  1. od września w Teatrze Nowym kolejne szanse na wzdychanie do Gustawa, zapraszamy gorąco!

    OdpowiedzUsuń