poniedziałek, 25 stycznia 2010

nie patrz w dół

najgorsze, co może się przytrafić kobiecie w stolicy, to złamać obcas w jedynych, ulubionych kozaczkach z lakierowanej skórki, popisowo poślizgnąwszy się na schodach, nawet na żaden lód jeszcze nie wylazłszy... gdy odpicowana i pachnąca guccim wybiera się akurat z chłopakiem na wieczorny lans... no fuuuck.

może i nie miałam w czym wyjść z domu, ale w tej sytuacji musiałam się przecież napić. więc choć serce bolało, odkurzyłam ciocine obuwie, a gdy dotarło do mnie, że nie jest ono tak efektowne jak ciocine perfumy, mało nie umarłam. marc, nadspodziewanie dobrze rozumiejąc mą osobistą tragedię (albo też bardzo dobrze udając, że naprawdę ją rozumie), na wszelki wypadek zabronił mi tego wieczoru patrzeć w dół...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz