niedziela, 3 stycznia 2010

same miłe rzeczy

nowy rok... zaraz po przebudzeniu, około trzynastej, wspomnienie rewelacyjnej chińszczyzny marca (zaznaczam, że gotowanie dla mnie to drugi z kolei bardzo ryzykowny temat - zaraz po kupowaniu prezentów...), stary cudowny almodovar, pt. czym sobie na to  wszystko zasłużyłam, z kolekcji, którą marc dostał pod choinkę, pstrągi pieczone w folii, lody z brownie według przepisu nigelli etc... same miłe rzeczy... jeśli cały rok ma wyglądać jak pierwszy jego dzień, będziemy dużo spać, dużo jeść i dużo się kochać, ale co najważniejsze nie będą mnie dręczyć żadne głupie postanowienia noworoczne, bo w tym roku postanowiłam, że ich nie robię.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz