k. od blisko pół roku pragnęła od swojego chłopaka odrobiny romantyzmu. malutkiego tyci przebłysku... jakiejś marcepanowej czekoladki wsuniętej do kieszeni płaszcza, gdy ona akurat nie widzi, jakiegoś choćby kwiatka przyniesionego z rynku...
w końcu sama pobiegła na rynek. a gdy chłopak zapytał, skąd się wziął ten kwiat w jej wazonie, nie owijając w bawełnę, przyznała, że kupiła go sobie sama, bo nie mogła już dłużej czekać, aż go dostanie od niego. i wtedy aromantyczny, nie zdając sobie sprawy z tego, że już bardziej pogrążyć się nie da, zaproponował, że w takim razie on chętnie odda jej pieniądze, bo to przecież prawie tak, jakby sam tego kwiata zakupił i w wazonie dla niej postawił... i to jest kolejny dowód na to, że prawie robi dużą różnicę.
motto na dzisiaj dla k. i innych kobiet/mężczyzn: ty mnie nie próbuj zrozumieć, ty mnie kochaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz