wtorek, 5 października 2010

co z tym romantyzmem?

k. od blisko pół roku pragnęła od swojego chłopaka odrobiny romantyzmu. malutkiego tyci przebłysku... jakiejś marcepanowej czekoladki wsuniętej do kieszeni płaszcza, gdy ona akurat nie widzi, jakiegoś choćby kwiatka przyniesionego z rynku...
w końcu sama pobiegła na rynek. a gdy chłopak zapytał, skąd się wziął ten kwiat w jej wazonie, nie owijając w bawełnę, przyznała, że kupiła go sobie sama, bo nie mogła już dłużej czekać, aż go dostanie od niego. i wtedy aromantyczny, nie zdając sobie sprawy z tego, że już bardziej pogrążyć się nie da, zaproponował, że w takim razie on chętnie odda jej pieniądze, bo to przecież prawie tak, jakby sam tego kwiata zakupił i w wazonie dla niej postawił... i to jest kolejny dowód na to, że prawie robi dużą różnicę.

motto na dzisiaj dla k. i innych kobiet/mężczyzn: ty mnie nie próbuj zrozumieć, ty mnie kochaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz