piątek, 15 października 2010

maczeta podejście drugie

żeby przerwać złą passę przesypiania przeze mnie nawet najlepszych filmów oglądanych w łóżku wieczorem, zmieniliśmy repertuar na kino nieco mocniejsze (choć były też inne powody). po resident evil, na którym spałam już po piętnastu minutach, przyszedł czas na maczetę. i chociaż na początku byłam twarda i niemal pewna, że dotrwam do końca (film świetny!), nawet krwawy rodrigez ululał mnie skutecznie... 
marc: kochanie, chyba już śpisz..?
ja przekonująco: nie, nie... oglądam...
przy czym oboje dobrze wiemy, że kimnęłam... - i taki scenariusz powtarza się dosyć często. (są natomiast takie rzeczy, które równie skutecznie mnie budzą, i przy których w ogóle nie zasypiam, mimo że też zwykle odbywają się w łóżku;)).

dziś maczeta podejście drugie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz