dzwoni mama
aleksa, że jutro zabiorą filipa prosto ze szkoły. mówię, że super, i
pytam, o której go w sobotę odwiozą (i w duchu błagam, żeby tylko nie za
wcześnie, skoro już nawet kota wychowałam tak, że pańci rano nie obudzi.
to znaczy kot próbuje, ale widząc, że chodzenie po twarzy nie daje
rezultatów, odpuszcza). i wtedy b. mówi, że oni by chętnie odwieźli
filipa w niedzielę (alleluja, chwalmy pana. nie tylko wyśpię się po
piątkowym wyjściu, ale w tej sytuacji mogę sobie również organizować wyjście
sobotnie). mówię, że nie ma problemu (najmniejszego!) i
żeby bawili się dobrze. i szybko kończę, bo właśnie sprzedałam dziecko i muszę zaraz esemesować do
marty, żeby potwierdzić piąteczek. ja: jutro 20.30 meskalina:) marta: hurra!!
kim jesteśmy??
MATKAMI!!
czego chcemy??
WYJŚĆ Z DOMU BEZ DZIECI!!
kiedy wyjdziemy??
JUTRO!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz