nie wiem, o której poszłam wczoraj spać. bo jak już przewaliłam wszystkie bety, zaczęłam prasowanie. a prasowanie takiej ilości ubrań to istna rzeź. długo jednak nie cierpiałam, bo za chwilę pierdyknęło mi żelazko. kto by pomyślał, że jak już popsuje się mamonowi w domu wszystko na literę "b" (bojler, blender), przyjdzie czas na literę "ż". ot, niespodzianka.
dziś na babim po odliczeniu kosztów zarobiłam z trzydzieści złotych. miałam nic nie kupować, ale niestety kupiłam apaszkę z bażantem. za piątaka. teraz szukam w necie taniego żelazka...
a to już sobotnia sesja. moje pierwsze w życiu drożdżowe. panie, panowie: warkocz!
to zaszalałaś za pierwszym razem :) warkocz wyszedł naprawdę piękny :)
OdpowiedzUsuń:D Uważam, że to jest najlepsze, najprostsze i najefektowniejsze ciasto. Piekę je chyba dwa razy w miesiącu odkąd je znam (z przepisu na drożdżówkę do odrywania, z podwójnej ilości, bo pojedyncza znika na ciepło).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!