niedziela, 24 lutego 2013

apaszka z bażantem

nie wiem, o której poszłam wczoraj spać. bo jak już przewaliłam wszystkie bety, zaczęłam prasowanie. a prasowanie takiej ilości ubrań to istna rzeź. długo jednak nie cierpiałam, bo za chwilę pierdyknęło mi żelazko. kto by pomyślał, że jak już popsuje się mamonowi w domu wszystko na literę "b" (bojler, blender), przyjdzie czas na literę "ż". ot, niespodzianka.
dziś na babim po odliczeniu kosztów zarobiłam z trzydzieści złotych. miałam nic nie kupować, ale niestety kupiłam apaszkę z bażantem. za piątaka. teraz szukam w necie taniego żelazka...

a to już sobotnia sesja. moje pierwsze w życiu drożdżowe. panie, panowie: warkocz!



2 komentarze:

  1. to zaszalałaś za pierwszym razem :) warkocz wyszedł naprawdę piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D Uważam, że to jest najlepsze, najprostsze i najefektowniejsze ciasto. Piekę je chyba dwa razy w miesiącu odkąd je znam (z przepisu na drożdżówkę do odrywania, z podwójnej ilości, bo pojedyncza znika na ciepło).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń