open'era ciąg dalszy musi poczekać, bo teraz hipsterzymy w krakowie: jemy zapieksy na kazimierzu i w nova resta bar popijamy arbuzowe piwo. (a już sobie myślałam, że jakiś taki ten wypad, że gdzie my tu będziemy hipsterzyć, no bo chyba raczej nie na wawelu!?). fejsbuk jak zwykle nie zawiódł i parę osób podało namiary na fajne miejsca (dziękować!). a boska e., która zresztą ostatnio oddała w nasze ręce całe swoje mieszkanie w gdańsku na czas festiwalu, załatwiła nam od kolegi spis godnych knajp. byłabym egoistką, gdybym choć fragmentem się nie podzieliła. a nuż się kiedyś komuś przyda, a jest naprawdę piękny:
generalnie w krakowie i na kazimierzu idzie się na ilość i ceny są pod
turystów. polecam:
nr 1 - balkanica na ul. czystej, niedaleko rynku. niedawno otwarta,
bywam czasami. starają się w miarę tanio. smaczki całych bałkanów. menu zmienia się co tydzień. fajny wybór win.
nr 2 - alebriche, ul. karmelicka. może wystrój nie powala, ale
uczciwe meksykańskie żarcie w bardzo (!) dobrych cenach. smacznie
niezwykle, ale nie nadaje się na randki, raczej na obfity obiad. (dopisek e.: no to mocno spoko... chyba że jedziesz z gustawem z dziadów!! ;))
nr 3 - niestety kawałek poza centrum. niby-bar, siermiężnie, ale
pysznie! big mango, ul. bronowicka 23. kuchnia tajska w wielu
odsłonach. może być tłoczno, bo jest moda.
nr 4 - sardi, ul. sławkowska 19, koło rynku. drogo, ale jeśli ktoś
chce spróbować kuchni sardyńskiej, to warto!
nr 5 - el toro. kuchnia hiszpańska, plac wolnica, kazimierz. smaczna paella i owoce morza. ceny średnie.
zatem z głodu ginąć nie zamierzamy. choć niektórzy, biorąc pod uwagę wydarzenia dni ostatnich, mogli mieć takie plany... na szczęście plany są po to, żeby je zmieniać. szkoda życia na niejedzenie;)
esemes od brata po meczu (niemcy-brazylia 7:1): tylko niech filip nie płacze, w końcu nazywa się kajzer;)
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń