czwartek, 26 lutego 2015

załatwmy to w pięć minut

no i próbuję się jakoś skomunikować na tej randce, być zrozumianą mimo swojego indiańskiego akcentu - w końcu jakaś dobra motywacja jest (a przecież motywacja jest najważniejsza) - a tu podchodzi dziewczynka kelnerka, pyta, czy coś nam jeszcze podać, a s. po chwili mówi do mnie, że ona miała taki świetny akcent... 
no to tak... drugi tydzień ferii: zamknęli mi river island (na zawsze!?) oraz dostałam wezwanie na komisariat (okazało się, że jestem świadkiem w sprawie jednego sprzedawcy z allegro. "załatwmy to w pięć minut" - powiedział pan władza. mniej więcej w tyle to załatwiliśmy. bolało mnie, że muszę podpisać protokół, w którym zrobił tyle błędów).
aha, sambę możecie sobie odpuścić. ostatecznie można obejrzeć w kompie, ale tylko, jeśli naprawdę nie będziecie mieli co robić.

dawno nie było foodporn, a wiem, że lubicie, no to proszę. kto wie, może niedługo będzie kurs robienia prawdziwego curry... i ciastko bananowe na przyjazd filipa (postaram się!). a nie tylko te koncerty i filmy, i depresje... no ileż można!?;)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz