czwartek, 4 sierpnia 2011

grand magreb

24 lipca
przeprowadzamy się i plażujemy (a na plażę mamy teraz jeden zjazd windą z piątego piętra i zaledwie parę kroków). znajomy arab o typowo polskim imieniu adam poleca nam dobrą tutejszą knajpę. grand magreb. jedzenie jest mega ostre, ale pyszne! w dodatku bardzo tanie. też mają jajka na twardo, ale przecież nie trzeba ich zamawiać:) obsługa przemiła. turystów w ogóle nie ma, dlatego blondynka wzbudza lekkie poruszenie. ale ja już wiem, że i tak na pewno tu wrócimy.
a po południu mecz chłopaków polaków i miejscowych chłopców w bora bora (dziewczyny kibicują, jedzą słodkie winogrona i świeże migdały). wieczorem w nowym wypasionym hotelu (bez mrówek!) party beach z okazji święta narodowego tunezji. w menu baranina i tuńczyk z grilla. na deser arbuzy, melony i opuncje. odstawiam colę i piję sobie jedyne chyba tunezyjskie piwo celtia. już jest pięknie! 

filipu nakręcił pierwszy film.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz