sobota. dosiadamy motobecana i komunijny i pomykamy do starej rzeźni na festiwal hip-hopu. robię to tylko dla syna. sama w taki upał najchętniej położyłabym się gdzieś na kocyku. w starej rzeźni nie ma kocyka. okazuje się, że nie ma też hip-hopu... jest house. house jest wszędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz