niedziela, 16 marca 2014

nie miałam pojęcia, że gitarę trzeba nastroić

w drugim tygodniu lipca zapłaciłam ostatnią ratę za moją pierwszą gitarę. zarezerwowana dla mnie, czekała w lombardzie przy ósmej alei, małe akustyczne cacko firmy martin, salonówka (...). kupiłam śpiewnik z utworami boba dylana i nauczyłam się kilku prostych akordów. z początku brzmiało nieźle, ale im dłużej grałam, tym koszmarniej mi wychodziło. nie miałam pojęcia, że gitarę trzeba nastroić. poszłam do matthew. nastroił ją. potem mi zaświtało, że za każdym razem, gdy mi się rozstroi, mogę poprosić jakiegoś muzyka, aby na niej zagrał - i problem z głowy. w chelsea było muzyków na pęczki. (patti smith, poniedziałkowe dzieci)

mamon też kiedyś grał. pudło znalazł na strychu i zapisał się na lekcje do słynnego nowosolskiego muzyka, m.in. świetnego kontrabasisty. i tak samo nie miał pojęcia, że gitarę trzeba nastroić... a już na pewno, że to strojenie jest takie trudne. a ponieważ nie wpadł na genialny pomysł, by podrzucać ją muzykom (a przecież kilku ich w nowej soli znał, nawet bardziej niż dobrze), skończył karierę muzyczną dosyć szybko, a jedynym kawałkiem, który grał perfekt (aż do rozstrojenia gitary) była arahja kultu. żałujcie, że tego nie słyszeliście!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz