nikiszowiec i słynne familoki. czerwone okna i balkony. bramy podwórek z wiele mówiącymi graffiti (zięba, ty ku*wo). cafe byfyj. ciepły sernik i zimne lody pingwin (dawno temu jadłam je w cyrku!). zjawiskowa restauracja sitg (aż żal, że byliśmy po tych sernikach i lodach i nie było miejsca na porządny obiad, ale prawdziwych klusek śląskich to już musieliśmy spróbować)... czyli nie samą muzyką i nie samym piwem mamon na offie żyje;)
Zdjęcie z firankami genialne.
OdpowiedzUsuńW i I tęsknią.
K.
prawda?;) jeszcze raz dzięki za gościnę, filip był zachwycony! szkoda, że nie mieszkamy bliżej.
Usuńpozdrawiam