super duper alice cooper - największe jak dla mnie zaskoczenie na nowych horyzontach. film przebił historię nicka cave'a, dla której przecież jechałam na ten festiwal. nieznany mi zupełnie wcześniej cooper
okazał się gościem z takim dystansem do siebie i z taką autoironią, że
pozazdrościć. wybierałam ten film w ciemno, a wybrałam idealnie. dobrze,
że chociaż w kinie tak dobrze wybieram;)
alice cooper: recenzje po wydaniu naszej pierwszej płyty: tragicznie zmarnowany kawałek plastiku (...) pomyślałem: dołączymy do płyty majtki. matki dostaną szału;) (...) prawie wtedy pękłem, tak kręciła mnie genialność tego pomysłu.
20 000 dni na ziemi - film dobry, choć jakiś taki za bardzo wyreżyserowany. o dziwo nick nie zapalił w nim ani jednego papierosa! a przecież kiedyś palił jak smok, szczególnie na koncertach. trochę mi tego brakowało (tak, wiem, jestem dziwna...)
nick cave do kolegi z zespołu: a pamiętasz, jak nina simone wyszła na scenę. wyciągnęła z ust gumę do żucia i przykleiła ją do fortepianu. kolega: wiem. odkleiłem ją po koncercie. zawinąłem w ręcznik, którym ocierała pot, i zabrałem do domu. mam ją do dzisiaj. cave: zazdroszczę ci.
björk: biophilia live - kolejny
muzyczny obraz. właściwie spodziewałyśmy się dokumentu, a zobaczyłyśmy
koncert. świetny, ale jednak koncert. a wiadomo, że na koncerty nie
chodzi się do kina. przynajmniej my nie chodzimy. nie umniejszając björk, która niezaprzeczalnie była zjawiskowa.
zawsze woda - jedyny niemuzyczny film, jaki obejrzałyśmy na nowych horyzontach (mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się pojechać tam na dłużej). piękny, emocjonalny japoński obraz o nastolatkach, którzy wkraczają w dorosłe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz