żeby podarować filipowi mikołaja z czekolady pierwszego dnia wiosny, trzeba być dorcią. na szczęście mikołaj miał długą datę ważności, nie musiałam więc wyrywać go dziecięciu pod pretekstem zatrucia pokarmowego. i mimo że wczorajszego wieczoru obolała gardziel nie pozwoliła mi napić się wina, ubawiłam się setnie. co tylko dowodzi, że ważniejsze od dobrego trunku i zająca wiosną, jest dobre towarzystwo. a po szczęśliwym powrocie ze szpitala (ale przede wszystkim dlatego, że przeżyłam), doceniam to bardziej. i cieszę się, że mam w co inwestować.
No, ja to jednak jestem mało bystra. Dopiero się zorientowałam, że Ty to Ty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę zapału do pisania,
Leelooo
a ja się cieszę, że tacy starzy wyjadacze podczytują;) a pisanie wciąga coraz bardziej - w natłoku spraw zapomniałam, jak kiedyś to lubiłam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)