czwartek, 26 marca 2009

oby minęło...

po drodze do kina przekonałam się, że moje zjawiskowe kozaczki ze stolicy nie nadają się na lodowisko. ale oczywiście nie byłabym kobietą, gdybym przestała je z tego powodu nosić.
film jak film, stary wong kar wai poetycko porywał, a teraźniejszy mnie już nie. ale najważniejsze, że judyta wyrwana na jeden wieczór. teraz wertuje nigelle, którą pożyczyła na koziegłowskie znużenie. oby minęło tak nagle jak nagle nadeszło.

***

fantazjując o tantrycznych orgazmach, na śmierć zapomniałam, że włosy mi niepokojąco posiwiały i wymagają nieco bardziej tradycyjnego zabiegu, czyli baleyage u sławka. przez mój incydent szpitalny, rzeczona wizyta uległa opóźnieniu o jakiś miesiąc... na szczęście mój ulubiony fryzjer znalazł dla nas czas w czwartek. godzinka z folią na głowie i co lepsze ploteczki z życia mistrza i jego chłopaka - to jest to, czego nawet, a może przede wszystkim, mamonowi potrzeba.

2 komentarze:

  1. Alinko! Nigella - boska faktycznie. W ramach podziękowania oferuję swojego Gordona Ramsaya:)
    A poza tym dzięki za wsparcie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. judytko, poczekaj aż znów wygram jakieś bilety:) gordon nie tak ładny jak nigella, ale pewnie, że biorę:) trzymaj się! pa

    OdpowiedzUsuń