środa, 4 marca 2009

powrót

przymulona ketonalem i zniesmaczona kleikami, które muszę jeść, bo nic innego nie przechodzi tak gładko przez moje okaleczone gardło, powróciłam. nie jest to jednak come back, jakiego oczekiwałam. z łóżka szpitalnego przeniosłam się może na nieco bardziej wygodne własne łóżko, ale leżeć muszę w nim tak samo. przykazano: nie nadwyrężać się, nie dźwigać, nie pić kawy, nie wspominając o alkoholu... leżenia w łóżku z laptopem nikt na szczęście nie zakazał. ale denerwować się nie wolno, więc na wszelki wypadek, tak dla świętego spokoju, nie zaglądam na strony, które mogłyby podnieść mi ciśnienie. niewskazane też widywanie byłych, sąsiada z dołu i ekspedientki z billi. ale ponieważ więdnę w łóżku, akurat tego nie muszę się obawiać.

w planach mam oglądanie oskarowych filmów, drugiej serii tudorów i lekturę po rozstaniu zeruya shalev. pożyczoną perfekcyjną panią domu zostawiam na później, bo jak zaczynam czytać, od razu chce mi się gruntownie sprzątać, a to mogłoby mnie zabić, a przynajmniej narazić na wykrwawienie.

ps. wielkie pozdrowienia dla zakładniczek szpitalnych pokoju 136 oddziału laryngologicznego. obyśmy wszystkie mogły wkrótce najeść się ostrej pizzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz