wtorek, 31 marca 2009

gimnastyka

pierwsze koty za płoty - utkwiwszy w kancelaryjnym oknie pod nieobecność szefostwa, z zaległą lekturą sobotnich wysokich obcasów, opaliłam sobie dekold. boże, jak ja kocham takie dni! za energię i siłę witalną. a dziś potrzebowałam ich jak nigdy. co ja się nagimnastykowałam, żeby wszystko poukładać. żeby, nie wychodząc z pracy, wysłać filipu na zdjęcia (być może rezultaty wkrótce), a potem na obiad, i jeszcze zapewnić bezpieczne popołudnie, zanim wyrwę się zza biurka. uff! wszystko się udało. malwina się spisała, asystując przy sesji, a teraz kuzyn szczypiornista młodszy przejął pieczę nad malcem. obiecał wyżywić i zapewnić opierunek do ostatnich godzin pracy. odbiór w jowicie, w słynnym już pokoju 1016.

dziś muzycznie lirycznie i po meksykańsku:



ps. kilo ryb w soli albo w szpinaku (ostatni świetny przepis od halinki!) dla tego, kto podpowie, jak zamieścić statystykę w blogu! próbuję od miesiąca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz