piątek, 27 marca 2009

zaniedbanie

włosy wciąż pachną mi pudrowym nabłyszczaczem. sławek dodał im koloru i zrobił ze mnie na nowo rasową blondynkę. obiecał, że będzie jak chcę, i wyszło idealnie. nie ma to jak sprawdzony, osobisty już prawie fryzjer. nie będę na wiosnę wyglądać jak jakaś ostatnia (tekst: wioletta z brzyduli).

bardzo już czekam na wiosnę! w tym roku, nie chcąc marznąć nad rzeką, znowu zlekceważyłam topienie marzanny. wiosna więc nie nadeszła, mało tego - filipu nie wie, co to jest marzanna... wstyd przyznać, ale mamon dał ciała i karygodnie zaniedbał kultywowanie polskiej tradycji. no, ale żeby filip nie rozmawiał jeszcze o tym z kolegami? hmm...

ps. wczoraj usmażyłam na kolację krewetki w maśle czosnkowym. mmm..., przypomniały mi się smaki wakacji. postanowiłam na chwilkę zapomnieć o grubych udach i delektować się!
ps dwa. szef sprzedał mi przepis na rybkę pieczoną w gruboziarnistej soli. jak tak dalej pójdzie, stanę się mistrzynią w przyrządzaniu ryb i owoców morza. brzmi nieźle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz