poniedziałek, 8 czerwca 2009

jeszcze by mi pani umarła

nadejście pełni było nieuchronne...
cudem przeżyłam. wprawdzie nie zabiła mnie własna wątroba, ale prawie zabiło ciśnienie. poza tym popsuł się laptop. na amen. znów jestem wirtualnie wykluczona. trwa rozpoznanie przyczyn zapaści.
wizyta u fryzjera - zamiast się zrelaksować, wysłuchałam rubasznych gejowskich dowcipów i opowieści o tym, co fryzjer gej zrobiłby kobietom, które robią sobie aborcję... pech chciał, że nie mogłam uciec - miałam za dużo folii na głowie.
wybory - jak przystało na zawodowego mamona (który pchnięty poczuciem obywatelskiego obowiązku pragnął jednak zagłosować) - pomyliłam okręgi wyborcze...

ps. szef wrócił z lunchu: dobrze, że tylko godzinę mnie nie było, bo jeszcze by mi pani umarła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz