wtorek, 13 października 2009

do bólu niezmienne

w niedzielę dorcia wysłała męża z naszymi dziećmi do cyrku, a sama zrobiła grzańca. zapaliłyśmy po papierosie na balkonie. może sobie padać w takie niedziele u dorci. nic a nic nas to nie wzrusza.

na dobry początek urlopu poszłam do lekarza. a gdy wychodziłam z gabinetu, już wiedziałam, że oprócz pracy i kurtki na zimę zmieniam też moją panią doktor. swoją drogą, to frustrujące, że to, co chciałabym zmienić najbardziej (uda, biust, stan cywilny), pozostaje do bólu niezmienne (no ewentualnie uda rosną, biust maleje, ale to przecież nie o takie zmiany mi chodzi!?).

potem poszłam na sklepy. i żeby nie było, że znowu narzekam, cytuję zasłyszane:
rozczarowane dziewczę wychodzące z re... do koleżanki: wszystko, ale nic.
starsza pani w za... do męża: myślisz, że mi się coś podoba? figa z makiem!
sami widzicie, że dziś zakupy po prostu nie mogły mi się udać.
za to udała się pomidorówka. i cofam wszystko - czyli że zupą nie można się najeść i inne bzdury, które wygadywałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz