poniedziałek, 26 października 2009

źle

na noc nałożyłam maseczkę, która miała zlikwidować kurze łapki wokół oczu i obudziłam się z takimi worami, jakich nie miałam jeszcze nigdy… kurze łapki oczywiście nadal mam.

po wczorajszej kinowej uczcie kulinarnej postanowiłam zrobić dziś coś dobrego. no i porwałam się jak głupia na konfiturę z karmelizowanej cebuli (przepis - white plate). a wiadomo, że mamon to mamon i nigdy julią child, makłowiczem ani nawet liską nie będzie... samo siekanie pięciu cebul zajęło mi trochę, bo przy każdej płakałam jak bóbr. aż zaczął się taniec z gwiazdami. biegałam więc z sypialni do kuchni, błogosławiąc piętnastominutowe przerwy na reklamy. i mimo że nie zapomniałam kupić żadnego ze składników, a nawet dodałam je według odpowiedniej kolejności, moja konfitura nie wygląda jak ta ze zdjęcia. mało tego, ona wygląda źle. tak źle, że bałam się spróbować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz