piątek, 6 marca 2009

slumdog

w ramach moich prywatnych oscarowych nocy, widziałam wczoraj film, jeden z niewielu, na których ostatnio nie płakałam (bo wstyd się przyznać, ale wciąż ostatnio ryczę... filmy to jeszcze nic, najbardziej na jak dobrze wyglądać nago, trinny i susannah i jak oni śpiewają - a to już chyba nie jest normalne…), a o którym, mimo to, cały czas myślę.

prześladuje mnie mały piękny chłopczyk z Indii. jamal - na oko pięcioletni mieszkaniec slumsów, który po wielu latach niełatwego życia (śmierć matki, bieda, żebranie na ulicy, ciągłe ucieczki etc.), kiedy był skazany tylko na siebie i nieco starszego brata salima i cały czas zakochany w ślicznej latice, osiąga pewną stabilizację, pracuje, w końcu bierze udział w hinduskiej edycji popularnych milionerów. a ponieważ każde niemal pytanie wiąże się z jego dotychczasowym życiem, niespodziewanie wygrywa.

danny boyle przeplata w swoim filmie trzy plany. widzimy brutalne przesłuchanie przez policję podejrzanego o oszustwo chłopaka, kolejne odsłony sławnego programu, a po każdym pytaniu - powroty do przeszłości coraz bogatszego jamala. on sam zdaje się jednak być zupełnie gdzie indziej…
scenariusz, muzyka, zdjęcia - wszystko świetne, i nawet zakończenie w bollywoodzkim stylu mnie nie zraziło.

slumdog. milioner z ulicy, danny boyle





fot. film.web.pl

1 komentarz:

  1. eh, ok, "zły" brat musiał odejść, to logiczne, tylko to umieranie w wannie z Allahem na ustach, jakoś mi tu nie pasowało. nie raziło cię ta światłość boska na siłę wciśnięta w superprodukcję?

    OdpowiedzUsuń