no to ma mamon koncert miki i noc muzeów w jednym… na własnym poddaszu. z dwójką dzieci (w tym jednym halinki). wszystkie plany wzięły w łeb. dla przemakalnego ciepłolubnego mamona słotna wietrzna sobota to bynajmniej nie dzień na imprezy w plenerze. minęły czasy, gdy sztuka była ważniejsza od makeupu, który spływał z deszczem.
ale żeby nie siedzieć bezczynnie i jednak coś z tej smutnej soboty wykrzesać, wspaniałomyślnie zostałam supernianią oraz wymieszałam składniki na ciasto. w końcu nie po to inwestowałam w mikser, żeby teraz nie piec. i gdybym jeszcze te placki piekła nienajlepsze - a tu jak na złość. i gdyby raczej w biust szły, a one zawsze idą w uda…
***
judytka dołączyła dziś do grona pięknych trzydziestoletnich. szanownej jubilatce gratuluję ze specjalną dedykacją:
Bardzo Ci dobra Kobito dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJudytko, jaka ja tam dobra... po prostu wypadało;)
OdpowiedzUsuń