poniedziałek, 11 maja 2009

wpakowani w demonstrację

często z filipu gdzieś się pakujemy. wczoraj na przykład wpakowaliśmy się w sam środek demonstracji. głodni, bo właśnie jechaliśmy na obiad. i nasz obiad, jak ruch tramwajowy na ulicy fredry, został wstrzymany. chcąc nie chcąc, przemanifestowaliśmy kawałek mostem teatralnym. dla rozbratu, a tak naprawdę dlatego, że za mostem był drugi tramwaj. i gdy już do niego wsiadaliśmy, usłyszałam z tłumu w moim kierunku uśmiechniętych od ucha do ucha agenta i kubę (pierwszy platonicznie kochał się kiedyś we mnie, w drugim ja platonicznie przez dwie prawie klasy liceum się kochałam). przypomniała mi się przesłuchana kiedyś do wciągnięcia kaseta neuropatii i poezja ziggy stardusta. a mimo to odjechałam tym tramwajem. bo akurat tego dnia moim priorytetem, oprócz obiadu, było pieczenie urodzinowego tortu. ale oni nie mieli mi za złe, tylko pomachali z anarchistycznym pozdrowieniem.


ps. wierzcie lub nie, ale wczoraj upiekłam ten tort. był wyśmienity (na filmie w przekroju pozostałości). nie udała się jedynie polewa, którą nota bene kupiłam w sklepie. wniosek jest jeden: nigdy więcej półśrodków.

2 komentarze:

  1. No film długometrażowy to raczej nie jest...:) Ale ciasto, Alinko, wygląda pycha!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. przynajmniej nikt nie powie, że jest nudny;) a tort nie tylko wyglądał, ale i smakował pysznie. polecam się na Twoje urodziny!

    OdpowiedzUsuń