środa, 20 maja 2009

głowa do interesów

filipu wrócił ze szkoły z autografem manuela arboledy na koszulce. kiedyś sprzedam za tysiąc - powiedział zadowolony. może i on ma kolor skóry i skręt włosa po mozambijskich przodkach, ale głowę do interesów niechybnie odziedziczył po mamonie. oby tylko lepiej nią kierował, bo mamonowi póki co wpływy z rzeczonego biznesu (wyprzedaż co bardziej zbędnych bibelotów na allegro i oddawanie fatalnych ubrań, które jakoś mu się przytrafiły, w komis do portobello) wystarczają na opłacenie 1/3 abonamentu telefonicznego. i to nie zawsze.

ps. mamichalska niesiona falą uczucia zwanego zauroczeniem w dwa dni zorganizowała kolejną wycieczkę. nie zgadniecie, kto będzie przewodnikiem...
ps dwa. w czwartek jadę na szkolenie. boże, co się ubiera na szkolenie?! nie wiem - sto lat nie byłam.
ps trzy. jezu, nie mam się w co ubrać!!!
ps cztery. wiem, wiem, miałam nie wydawać pieniędzy. ale w tych okolicznościach po prostu nie mogę nie jechać na zakupy.
ps ostatni. szef: tylko niech pani nie kupuje tych hipisowskich ciuchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz