środa, 13 maja 2009

szczyty (po)czytalności

mamichalska nie lubi oscypków (znów w swej konfabulacji posunęłam się za daleko). przyznaję, pojęcia nie mam, czym tam w górach pan przewodnik panią wice karmił, ale jedno jest pewne - wróciła w stanie permanentnego zadowolenia.

***
jak podały statystyki, wczoraj mój blog osiągnął szczyty (po)czytalności. co dowodzi, że ludzkość spragniona jest porażek i katastrof. im ich w mediach więcej, tym człowiek bardziej czuje, że jego życie nie takie złe, jak dotąd myślał, że jest. na przykład mamon, który po ostatnim zajściu nie mógł się otrząsnąć i wciąż ubolewał nad swym nielekkim losem, niechcący natrafił na dwójkowe kocham kino i obejrzał plac zbawiciela. i nie płacz a szloch zanoszący ścisnął mu wnętrzności. bo w całym swym nieszczęściu, zdał sobie jednak sprawę, że jego problemy są niczym w porównaniu z tym, co zobaczył. a jego psyche jeszcze daleko do stanu psyche bohaterki. ba, wciąż jest nadzieja, że jego psyche nigdy tego stanu nie osiągnie.

***
przed chwilą usłyszałam ją w radiu. a gdy zobaczyłam, postanowiłam, że koniecznie muszę sobie kupić czerwoną sukienkę;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz