mamon dał ciała na całej linii. płonął ze wstydu, ale do błędu się przyznał. i choć karton był spakowany, a on logował się na stronach lokalnego pupu, jedyny etatowy i, jak się znowu okazało, najlepszy szef, nie wyrzucił go na zbite pośladki. a powinien. powiedział, że jak nastolatka, i pojechał po premii. ulga to wielka była dla mamona, który myślami już lądował na bruku, już witał się z bezrobociem... pieniądz w plecy jakoś przeboli, choć ten akurat był na nowe dżinsy...
wieczorem, wciąż rozmyślając nad swą głupotą, mamon pobiegł na róg po ulubione carmi kawowe, ukroił ostatni kawałek własnego tortu i zapalił w oknie papierosa. i gdy poczuł na języku łagodny caffe aromat i posypkę z tortu między zębami, pomyślał, że całe szczęście, że są jeszcze smaki, które na chwilę znieczulają.
wieczorem, wciąż rozmyślając nad swą głupotą, mamon pobiegł na róg po ulubione carmi kawowe, ukroił ostatni kawałek własnego tortu i zapalił w oknie papierosa. i gdy poczuł na języku łagodny caffe aromat i posypkę z tortu między zębami, pomyślał, że całe szczęście, że są jeszcze smaki, które na chwilę znieczulają.
ps. na pocieszenie dobry anioł z koziegłów donosi, że w sobotę w poznaniu śpiewa mika!
każdemu się zdarza - głowa do góry!
OdpowiedzUsuńleelooo
ech, no bo chciałoby się być ideałem, a się nie jest...
OdpowiedzUsuńale dzięki za wsparcie:)
Alinko! Na tym świecie nie ma ideałów ani tym bardziej aniołów:) Wiec nie ma się co przejmować:)
OdpowiedzUsuńjak to nie ma..?! anioły muszą być:)
OdpowiedzUsuń