piątek, 25 września 2009

pool

fillip nabroił w szkole. nawet trochę się uspokoiłam, bo ostatnio jakiś taki podejrzanie grzeczny był... a wiadomo, że jak facet za grzeczny jest, to niczego dobrego to nie wróży. takie zachowanie nie podpada jedynie na początku, ale my z filipu znamy się przecież nie od dziś.
no więc wydało się wszystko po powrocie z capoeiry. wtedy to odkryłam, że rzekome zadanie domowe zadaniem domowym wcale nie jest. 15 razy musiał biedak napisać: i will be good at the swimming pool. z wrażenia zapomniał o "pool".

jedzenie zajmuje mi teraz trzy razy więcej czasu niż zwykle. właściwie to odechciewa się jedzenia w ogóle (i to akurat jest dobra wiadomość dla moich grubych ud). bo jak mam biegać w te i nazad myć zęby - a wiadomo, wszystko włazi między te cholerne druty - to cisną mi się na usta słowa na "k" i na "ch", i nawet niekiedy na "p". i nie są to bynajmniej "kwiatki", "chmurki" i "pagórki".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz