pomiędzy jedną korektą a drugą łapczywie odbieram maile. czekam na ten, który dziś nie przyjdzie. właściciel skrzynki na urlopie.
wczoraj przed śmiercią z samotności, niemocy twórczej i ogólnego braku sensu uratowała mnie halinka. zjadłyśmy razem obiad w werandzie. na obiad był tort bezowy. na deser po papierosie. za gorąco na rosół.
jak tylko wpłaciłam zaliczkę za kwaterę, zaczęłam podejrzewać, że kobiecina z zachodniopomorskiego zapadnie się pod ziemię z moimi ciężko zarobionymi dzięgami. a już wszystkim się pochwaliłam, że wyjeżdżamy na wakacje...
w lodówce znalazłam dziesięć jaj z jutrzejszą datą ważności. filip nigdy by na to nie pozwolił - filip uwielbia cholesterol.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz