niedziela, 26 lipca 2009

coco

czytając malowany welon, zorientowałam się, że walter umiera właśnie na cholerę, a ja wyraźnie się uśmiecham. i nie, żebym była nieczuła - przecież na filmie spłakałam się jak bóbr - ale dziś nie w głowie mi smutna lektura. w głowie wczorajszy wieczór…

w ramach kina weekendowego obejrzałam coco chanel. po wyjściu z seansu poczułam się zdecydowanie za mało elegancka. ale zaczęłam uwielbiać tę kobietę, o której wcześniej nie wiedziałam właściwie nic. bezkompromisowa, oryginalna, w spodniach i małej czarnej, krótko obcinająca włosy, gdy inne nosiły długie. z papierosem w ustach i igłą w ręce. barowa piosenkarka, utrzymanka, w końcu dyktatorka mody. obiecała, że nigdy nie wyjdzie za mąż. i nie wyszła. (ale żeby była jasność - ja nigdy takich obietnic nie składałam).

darmowy hosting obrazków

darmowy hosting obrazków

darmowy hosting obrazków
zdjęcia

darmowy hosting obrazków
zdjęcie

2 komentarze:

  1. Ech, obejrzalam Coco pod koniec kwietnia w kinie... Ja nie tylko poczulam sie malo elegancka, ale jeszcze w dodatku karykaturalnie niezgrabna w porownaniu z filigranowa i urocza Audrey Tautou, grajaca Coco. :-)
    W glebi duszy podziwiam jej wspinaczke na szczyt - wytrwala, choc nielatwa wedrowke przez zycie i w koncu realizacje marzen. Nawet za cene bycia utrzymanka, choc to ostatnie wydaje sie raczej kontrowersyjne.
    I jeszcze jej sile charakteru, ktorej mnie brakuje...
    Pozdrawiam.
    Milena :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. siła charakteru pomaga, ale zbytnia filigranowość w niektórych sytuacjach przeszkadza bardzo, wierz mi. ja czasem chciałabym być bardziej apetyczna;)

    OdpowiedzUsuń