na łonie natury z dziecięciem przy boku akumulatory naładowawszy, uknułam plan powrotu przez ukochany wrocław. miasto, w którym studiowali moja elka i mój rysiek. a pewnego dnia, choć elce bardzo iść się nie chciało (w związku z czym moje pojawienie się na tym padole stanęło pod wielkim znakiem zapytania), poznali się na pewnym dancingu. przystojny rysiek w tańcu odważnie piękną elką zakręcił, a zaraz potem rozkochał i do zamążpójścia sobie tylko znanymi sposobami nakłonił. odkąd o tym wiem, wrocław jest dla mnie magiczny.
magiczne miasto bez krasnala..?
ale nawet najbardziej pracowity krasnal o 18.00 zabiera krzesełko i kończy robotę
ps. ja to mam wyczucie chwili: udało mi się, umawiając z dentystką, idealnie trafić w pełnię... wizytę przełożyłam, kłamiąc bezczelnie, że wypadło mi coś ważnego... ale nie przyznam się przecież, że wierzę w astrologię...
ps dwa. po pobycie na wsi mam nieodparte wrażenie, że chodzą po mnie całe stada kleszczy.
ps trzy. zara o 70% przeceniła piękne i obrzydliwie drogie buty, na które miałam niegdyś wielką ochotę! ale co było do przewidzenia: nie ma mojego numeru!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz