niedziela, 12 kwietnia 2009

seria niefortunnych zdarzeń

wczoraj: zostawiłam swoją niebieską kartę z delfinkiem we wpłatomacie (czym skazałam ją na wciągnięcie i zniszczenie), i nową myszkę komputerową w autobusie (odjechała o północy nowosolskim pks-em), oraz popsułam pompkę do roweru (a tak chciałam pojeździć dla relaksu).
dzisiaj: filip zamiast święcić święconkę poświęcił trawnik obok kościoła św. antoniego (skutki obżarstwa porannego. św. antonii przewraca się w grobie), a rodzinka prawie skasowała mi kompa na skypowych rozmowach z ciocią wiesią (na szczęście ostygł i okazało się, że żyje).

jak nigdy potrzebowałam pocieszyciela i... znalazłam pięciu:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz