piątek, 3 kwietnia 2009

drugie dziecko

no i wychodzi na to, że kilo ryb w szpinaku sama będę musiała zjeść - w nocy udało mi się zamieścić stat w blogu! hallelujah! może to nie takie ważne, ale w końcu blog to moje drugie dziecko i chcę dla niego jak najlepiej. niech rośnie i się ubogaca. zwłaszcza że dochodzą mnie słuchy o coraz to nowych i coraz to bardziej zaczytanych wielbicielach mojej spontanicznej, lekko rozbuchanej twórczości. rozpiera mnie duma, że druga pociecha równie udana jak pierworodny, wyrosły notabene na moich zasolonych zupach, tostach z żółtym serem, oraz ochach i achach otoczenia (ale póki co nie zauważyłam jeszcze oznak obrastania w piórka, choć wuj ornitolog, więc właściwie nie byłoby to takie dziwne).

w każdym razie mile połechtana tu, a zwłaszcza ówdzie, poczytałam sobie troszkę wstecz, i, no cóż... jem, kupuję, znowu jem, a w przerwach między jedzeniem i wydawaniem ciężko zarobionych pieniędzy, obgaduję facetów. oto obraz trzydziestolatki mojego autorstwa.
a najgorsze, że nadal zamierzam to robić.

***

wczoraj miałam pomyć okna, ale tak się rozpędziłam, że z rozpędu wyprałam też dywan. wszystko w rytmach silver rocket. jedną z moich ulubionych piosenek (wokal monika brodka) z płyty tesla dedykuję teraz wszystkim, którzy mnie czytają;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz